Teatr nie lubi ludzi przypadkowych, tych nie z tej bajki, niekumatych, nie
czujących bluesa, nie łapiących bakcyla, tych co pracują od do, jak za
przeproszeniem w wytwórni kompotów. Nie lubi i szybko się ich pozbywa.
Oczywiście od każdej reguły są wyjątki, które ponoć mają tę regułę
potwierdzać. Piękna Lula, bo tak ją po cichu nazywano, marzyła żeby zostać
aktorką. Nie wyszło, zatrudniła się więc jako asystentka Pana Zaopatrzeniowca.
W tamtych czasach powszechnego niedoboru dóbr, to był
naprawdę Ktoś. Zdobycie czegokolwiek, nie mówiąc już o jakichś luksusowych
materiałach, to była naprawdę ogromna sztuka. Działało się, jakby to
dzisiaj określić, przy pomocy kontaktów nieformalnych. Formalnie wszystko
było z rozdzielnika, a więc nie było niczego. Zdobycie nietuzinkowych
materiałów do kolejnej premiery, wymagało sporych umiejętności i rozległych
znajomości w fabrykach, magazynach, wśród urzędniczej braci.
Czasem pomagał bukiet kwiatów, bilet do teatru, zaproszenie na kawę.
Czasem zwyczajny spryt. Nieodzowny był talent dyplomaty, połączony
z osobistym urokiem i darem perswazji. Tym wymaganiom postanowiła
sprostać Piękna Lula. Była niebrzydką, tapirowaną blondynką i miała
o sobie jak najlepsze mniemanie. Nie od razu rzucono ją na głęboką wodę.
Pójdzie pani do sklepu żelaznego powiedział Pan Zaopatrzeniowiec i nabędzie
drogą kupna skrzynkę na listy, czyli Listownik, proszę nie zapomnieć
o rachunku. Sklep żelazny był w sporej odległości od teatru, więc szef
był niezmiernie zdziwiony, gdy po kwadransie wróciła w bardzo dobrym
humorze. Nie trzeba było tak daleko, papierniczy był za rogiem. Kupiłam
tę papeterię, na wszelki wypadek małą i dużą. Innym razem zadzwoniła
stolarnia. Długo będziemy czekać na tę tarcicę? Odprawiłam samochód,
z uśmiechem wyjaśniła Piękna Lula. Zamówiliśmy 6 metrów sześciennych
desek, a przywieźli sześć kubików. To może my się w końcu zdecydujemy,
czego właściwie chcemy.
tekst
zbigniew stanisław kaleta