Od patrzenia w telewizor łeb
jej pękał. Lubiła mieć w życiu
wszystko poukładane. Wiedziała
co jest dobre, a co złe.
Co jeść należy, a czego się nie
powinno .Kto wróg, a kto przyjaciel.
Co robić można, a czego
pod żadnym pozorem czynić
nie wypada. Na wszelki wypadek
hołubiła też w głowie
złotą zasadę. Jeśli już naprawdę
nie wiesz jak się zachować,
zachowaj się przyzwoicie.
Od patrzenia w telewizor, cała
ta solidna światopoglądowa
budowla waliła się w jej głowie,
jak domek z kart. Twarze,
zasady, wizerunki, preferencje,
upodobania, gusty, poglądy,
opcje, nawyki - wszystko
to nieustannie wirowało
i nieustannie zmieniało się jak
w kalejdoskopie, w zależności
od aktualnej koniunktury.
Nic nie było białe albo czarne,
żółte albo zielone, nic nie było
takie, jakie być miało, albo być
powinno, albo za jakie przywykliśmy
to dotąd uważać.
Była uczciwą krową. A uczciwa
krowa nie zmienia poglądów,
tak z dnia na dzień. Aby
złagodzić dotkliwą migrenę
i móc dalej pozostać sobą,
zaczęła, oglądając telewizję,
zakładać różowe okulary. Potem
wyszła w nich na miasto.
Pomogło.
tekst
zbigniew stanisław kaleta