Ten nowy portier, powiedziała przy śniadaniu Garderobiana, jest taki jakiś
kontrastowy. No, malowniczy, dodał Rekwizytor zalewając kawę
wrzątkiem. Upierdliwy. Tapicer podniesionym głosem zakończył dyskusję.
On wiedział najlepiej, że człowiek uszyty jest przez Boga z różnych kawałków,
ale jeden z nich, zawsze rzuca się w oczy najbardziej. Nowy portier
był stary. Jako emerytowany pracownik Kolei Państwowych, dorabiał do
niewysokiego uposażenia. Wzrostu też był niewielkiego, ale rekompensował
to sobie groźnie brzmiącym nazwiskiem, przywołującym postać
biblijnego mocarza. Wzrok miał doskonały. Nikt nie wszedł do środka niepostrzeżenie.
A pan kto, zapytał jednego z najbardziej rozpoznawalnych
w kraju aktorów. Aktor? Nie, traktor. Żart niewiele pomógł. Sprawę wyjaśnił
dopiero telefon do kadr i sprawdzenie, czy taki tutaj pracuje. Trochę to
trwało, bo ze słuchem nie było u nowego portiera najlepiej. Przekonał się
o tym niejeden, dzwoniąc z miasta i prosząc o połączenie z bufetem. Chwila
ciszy, długie sprawdzanie listy pracowników i kategoryczna odpowiedź.
Bufet ? Nie, taki tutaj nie pracuje. Teatr od zawsze kochał i przyciągał do
siebie oryginałów i dziwaków. Zaludniali świat kulis tak, jak te bajkowe
ptaszyska Sklepy Cynamonowe Brunona Schultza. Kiedyś było ich tam
bez liku, ale odeszli. I ciągle widzę ich twarze, ustawnie w oczy ich patrzę
- ich nie ma - myślę i marzę, widzę ich w duszy teatrze – pisał Stanisław
Wyspiański.
tekst
zbigniew stanisław kaleta