Recenzje z ostatniej premiery były nadzwyczajne. Wydarzenie Sezonu.
Błyskotliwa rola. Wybitna kreacja. Jak Modrzejewska. Pewnie, że te tytuły
w prasie sprawiały jej radość. Tak samo jak kwiaty wypełniające po brzegi
garderobę. Daleka była jednak od euforii. Nie uległa pokusie popadnięcia
w samouwielbienie. Lata spędzone w teatrze nauczyły ją pokory. Umiejętności
zachowania dystansu do siebie i kapryśnych krytyków. Najważniejsza
była artystyczna uczciwość, szacunek dla sztuki i widza. Wewnętrzne
przekonanie, że uczyniła wszystko co było możliwe, aby sprostać postawionemu
jej zadaniu. Ale ta premiera była szczególna. Wydarzyło się coś,
co sprawiło jej szczególną radość. A może to coś się nie wydarzyło. Może
tylko tak się jej zdawało. Będąc dzieckiem, lubiła bawić się w teatr. Myszkowała
po szafach rodziców, szukając czegoś do przebrania. Ustawiała mebelki,
majstrowała potrzebne rekwizyty i w swoim pokoiku na poddaszu
wcielała się w Śpiącą Królewnę, Kopciuszka, Księżniczkę na ziarnku grochu
i inne postaci z baśni, które czytali jej rodzice. Była jedynaczką. To był
kłopot. Bo cóż to za teatr, który nie ma widowni. Rodziców nie chciała
zapraszać na swoje spektakle. Wstydziła się trochę. Rozejrzała się po pokoju
i posadziła na kanapie wszystkie swoje pluszowe misie. Odtąd nie
musiała sama dla siebie być widzem i aktorem. Szczególna to była publika.
Niby życzliwa, ale bardzo wymagająca. I powściągliwa w reakcjach.
Trudno było usłyszeć ten przysłowiowy szmerek na sali, a kiedy kłaniała
się na koniec, nie słychać było burzy oklasków. Pluszaki siedziały bez ruchu.
Niby uśmiechnięte, ale całkowicie nieprzeniknione. Pewnie im się nie
podobało, myślała. Pewnie coś poszło nie tak. Muszę na drugi raz bardziej
się postarać. Nie jestem jeszcze dość dobra. Śmiała się później nieraz sama
z siebie, wspominając te wydarzenia. Aż do tego dnia. Do tej premiery. Kiedy
zgasło światło i zamknięto kurtynę, zmęczona przymknęła oczy, czekając
na ukłony i werdykt widowni. Usłyszała huragan braw. Otwarła oczy
i zobaczyła na sali setki pluszowych zabawek. Stały i z całych sił klaskały
w łapki. To trwało tylko chwilę. Może jej się zdawało, a może nie. Ale jeśli
chcesz być aktorem, musisz zawsze umieć odnaleźć w sobie tę utraconą
kiedyś kondycję dziecka.
tekst
zbigniew stanisław kaleta